Osiemdziesiąt stopni Celsjusza 2001-09-05 Wywiad z Arminem Schwarzem - czołowym kierowcą rajdowym świata, jeżdżącym na codzień w barwach Škody. Armin Schwarz uznawany jest za jednego z najlepszych rajdowych kierowców świata. Był kierowcą fabrycznym najlepszych zespołów takich, jak: Audi, Toyota, Mitsubishi i Ford. Od 1999 roku reprezentuje barwy czeskiego zespołu fabrycznego Škoda Motorsport. Co prawda, wygrał już w życiu kilka prestiżowych rajdów, był mistrzem Europy, ale wciąż marzy o tytule najlepszego z najlepszych... A jak jeździ Armin, mógł naocznie przekonać się także znany polski dziennikarz telewizyjny i radiowy Kamil Durczok. Podczas jazd testowych zorganizowanych w czeskich Karkonoszach na szutrowej nawierzchni jednym z pilotów niemieckiego kierowcy był polski dziennikarz: - Od lat jeżdżę Subaru, a więc samochodem o typowo sportowym charakterze i możliwościach. Startowałem w kilku rajdach, jestem miłośnikiem rajdów, ale to co pokazał podczas tego krótkiego testu Armin Schwarz jest fantastyczne - powiedział tuż po opuszczenia fotela pilota Octavii WRC Kamil Durczok. - To jest kierowca rajdowy najwyższej światowej klasy. A moje największe przeżycie? - To oczywiście skoki!!! Armin uznawany jest za rekordzistę wśród kierowców światowej elity. Skacze bowiem najdalej ze wszystkich. Najdłuższe skoki mierzone są podczas Rajdu Portugalii na odcinku specjalnym Fafe. - Ponad siedemdziesiąt metrów to jest mój rekord. Te skoki są również efektem wcześniejszego treningu. Jeszcze w 1992 roku, gdy byłem w zespole Toyoty, poświęciliśmy na nie wiele prób. Jak pamiętam na tym malowniczym wzniesieniu wykonałem ich chyba ze sto. - Czy w momencie oddawania takiego skoku kierowca czuje lęk, że podczas upadku na ziemię może nie wytrzymać zawieszenie samochodu? - To tak jak start samolotu. Odbijamy się i przez cały czas trwania skoku musimy utrzymywać auto na pełnych obrotach, aby koła podczas zetknięcia się z ziemią kręciły się stosownie do utrzymywanej prędkości. Jeżeli tak nie będzie, to samochód wyląduje na "nosie". Skoków nie można z całą pewnością zaliczyć do rutyny. Za każdym razem liczę na to, że zetknięcie z ziemią nie będzie aż takie twarde. No i się udaje. - Najtrudniejszy rajd ubiegłego sezonu okazał się dla Ciebie najlepszym? - Rajd Acropolis uznawany jest za najtrudniejszy rajd ze wszystkich eliminacji. W autach temperatura dochodzi do osiemdziesięciu stopni Celsjusza. Jest o wiele gorzej niż w Safari, gdzie do tak wysokich temperatur nie dochodzi, ponieważ jeździ się znacznie szybciej i do wnętrza samochodu wlatuje o wiele zimniejsze powietrze. Na starcie miałem bardzo wysoką gorączkę, a lekarz zaaplikował mi wyjątkową dawkę osłabiających organizm antybiotyków. Wystartowałem wbrew zdrowemu rozsądkowi. Pierwszego dnia nie mogłem pić, a mój organizm otrzymał tylko dwa litry płynu, a następnego już czternaście. Byłem zupełnie odwodniony. Na drogach dojazdowych do odcinków specjalnych wyręczał mnie za kierownicą Manfred Hiemer (pilot). Chyba tylko cudem dojechaliśmy do mety pierwszego etapu. Na szczęście drugiego dnia gorączka zbita silnymi antybiotykami zupełnie minęła i mogłem już walczyć. Ostatecznie zająłem piąte miejsce w klasyfikacji generalnej, a więc najwyższe podczas całego sezonu. - W tym roku stanąłeś po raz pierwszym na podium? - Rajd Safari przyniósł nam wielki sukces. Mógł on być jeszcze większy, gdyby nie pech Bruna na ostatnim odcinku specjalnym. Nasz wynik potwierdził ogromne możliwości Octavii WRC. - Czy przygoda ze Škodą dla takiej klasy kierowcy nie była zejściem do niższej klasy? - Myślę, że nie. Gdy podpisywałem trzyletni kontrakt ten zespół powstawał na bazie pewnej historii. Wszyscy zaczynaliśmy od nowa, ale mieliśmy przed sobą wielki cel - stworzenie zespołu rajdowego z prawdziwego zdarzenia, profesjonalnego, zdolnego do osiągania sukcesów. - Czy po pierwszych dniach współpracy jeszcze w to wierzyłeś? - Nie było łatwo, zwłaszcza, że wielu moich nowych współpracowników nie znało innego języka niż czeski. Chcieli jednak pracować dla zespołu, szybko się uczyli i dzisiaj już rozmawiamy ze sobą po angielsku lub niemiecku. Znam też kilka czeskich słów. Zaczynaliśmy z nowym rajdowym samochodem dosłownie od zera. Początkowo eliminowały nas z rajdów masowe usterki techniczne. Nie mogę nikogo oskarżać, że otrzymywaliśmy gorsze podzespoły. Było jednak wielu dostawców, którzy z całą pewnością nie traktowali nas priorytetowo jak dla przykładu Forda, Mitsubishi czy Subaru. Po ciężkiej pracy dochodziliśmy do pierwszych efektów świadczących o potencjalnych możliwościach kierowcy i samochodu. Liczne słowa krytyki dodawały nam na tym etapie więcej siły. - Jesteś kierowcą, ale twoje zasługi w rozwoju Octavii WRC nie polegają tylko na ściganiu się tym autem? - Zawsze interesowała mnie mechanika samochodowa. W dziewiętnastym roku życia swoją pierwszą pracę zacząłem u dealera Fiata, którego właściciel startował w rajdach. Bardzo szybko stałem się jego serwisantem, po czym rozpocząłem pracę w rajdowym zespole Mazdy. Mechanika jest moją zawodową pasją, dlatego też chętnie lubię testować samochody. Tak było w Audi, Toyocie i obecnie w Škodzie. Wspólnie z mechanikami i konstruktorami tworzymy nowy samochód rajdowy, który sukcesywnie jest modernizowany. - Czy Octavia WRC Evo 2 jest dobrym samochodem rajdowym zdolnym wygrywać największe rajdy? - Z całą pewnością jest to samochód o dużych możliwościach. Coraz lepszy, mocniejszy. Dla porównania powiem, że Toyota miała za sobą efekt dwudziestoletniej pracy, a my dopiero z autem klasy WRC pracujemy dwa lata. Zespół Subaru, który pracuje z najlepszym autem rajdowym wszechczasów tworzy 260 osób mających do dyspozycji najnowocześniejszy sprzęt i najlepsze podzespoły. Nie zawsze jednak auta tej marki dojeżdżają na pierwszych miejscach do mety. Subaru na pierwszy swój sukces czekało prawie pięć lat. Škoda Motorsport to tylko 65 osób, ale tworzących prawdziwie rodzinny team. Mamy za sobą dwa pierwsze, najtrudniejsze chyba etapy w tworzeniu dobrego samochodu rajdowego. Co dalej? Kolejny, równie trudny etap. Stajemy się większymi profesjonalistami, podobnie jak i nasze auto. - Kogo widziałbyś obok siebie w zespole? - Mam swój ideał. To jest Carlos Sainz. Idealny kolega, wyśmienity kierowca, człowiek, który każdą chwilę poświęca na pracę przy rajdowym samochodzie. Nie rozstaje się ani na chwilę z telefonem komórkowym. Dzwoni do mechaników, konstruktorów, kolegów z zespołu. Konsultuje przykręcenie każdej blaszki, śruby, sam sprawdza każde ustawienie, eksperymentuje. Jest idealny do pracy twórczej, takiej , która przynosi efekty. Jeździliśmy razem w zespole Toyoty i te chwile wspominam do dzisiaj najmilej. - Przed obecnym długo trwały spekulacje na temat drugiego kierowcy zespołu. Wiemy już, że nie będzie nim "El Matador" ale Belg Bruno Thiry. Czy on także jest tym idealnym? - Uważam, że wybór był trafny. To nie tylko dobry kierowca z pięcioletnim stażem startów na trasach rajdowych mistrzostw świata, o dużych możliwościach, ale z całą pewnością swoją wiedzą i doświadczeniem pomocny przy dalszym rozwoju naszego programu WRC. - Tegoroczny Rajd Monte Carlo okazał się Twoim wielkim sukcesem? - Do trzeciego miejsca na mecie miałem tylko krok. Z całą pewnością taki wynik satysfakcjonowałby mnie najbardziej. Cieszyć się jednak należy z tego co się ma. Czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej ma dla naszego zespołu cenę zwycięstwa. Podczas całego rajdu jechałem na granicy moich możliwości, a na ostatnich odcinkach specjalnych kilkakrotnie ją przekraczałem. Octavia WRC wciąż się zmienia. Po raz pierwszy od momenty startu naszego zespołu w mistrzostwach świata mieliśmy okazję walczyć o czołowe miejsca podczas całego rajdu. Wyniki poszczególnych odcinków specjalnych, które kończyliśmy wśród najlepszych są tego wymownym potwierdzeniem. To duża przyjemność liczyć się w stawce... - Sezon 2001 z całą pewnością jest o wiele trudniejszy? - Program przewiduje 12 startów z 14 eliminacji mistrzostw świata. W tym roku nie wystartujemy tylko w rajdach Australii i Nowej Zelandii. Chcemy, także wspólnie uczcić stulecie sportu marki z Mlada Boleslav, co będzie dla nas dodatkową motywacją. Kolejne punkty w klasyfikacji mistrzostw świata, kolejne postępy w rozwoju samochodu itp. itd. zapewne tych życzeń jest jeszcze wiele. Najważniejsze, aby dojeżdżać do mety! Rozmawiał: Lesław Sagan Fot. Dusan Velimsky, Lesław Sagan, Škoda Motorsport