Pierwszy sezon projektu KODA Polska Motorsport zakończony spektakularnymi sukcesami
Pierwszy sezon projektu KODA Polska Motorsport zakończony spektakularnymi sukcesami
Przed rozpoczęciem tegorocznego sezonu Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski (RSMP) wielu ekspertów zastanawiało się, jak daleko może zajść duet zespołu KODA Polska Motorsport, Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk. Kierowca bez żadnego doświadczenia w samochodzie R5 dostał do dyspozycji najlepszą konstrukcję na świecie w swojej klasie. Można było zadawać sobie pytanie – co da tego typu połączenie i jak szybko Marczyk odnajdzie się w nowej dla siebie maszynie? Na odpowiedzi nie trzeba było długo czekać. Wybór popularnego „Miko” na twarz KODA Polska Motorsport okazał się sportowym strzałem w dziesiątkę.
Patrząc na historię występów Mikołaja Marczyka wiedzieliśmy jedno – jest to zawodnik, który z marszu potrafi się zaadaptować do panujących warunków, nawet jeśli stanowią one dla niego całkowitą nowość. U wielu kierowców proces nauki samochodu czy też nowych tras trwa przynajmniej jeden sezon. Rajdowa polska o talencie Marczyka usłyszała przed dwoma laty. Wtedy to młody zawodnik z kartingu przeniósł się do samochodu rajdowego i rywalizował w prawdopodobnie najbardziej emocjonującym i najtrudniejszym sezonie mistrzostw Śląska w historii. Rzucony na głęboką wodę już wtedy doskonale sobie radził i triumfował w swoim drugim starcie w RSMŚl., w Rajdzie Zamkowym.
Marczyk błyszczał również w pierwszym sezonie w mistrzostwach Polski, kiedy to bez znajomości samochodu i tras wywalczył tytuł mistrza Polski walcząc z zawodnikami, którzy zarówno trasy RSMP, jak i swoje maszyny znali niemal na pamięć. Czy zatem fakt, że „Miko” od razu odnalazł się też w KODZIE Fabii R5 może dziwić? W pewnym stopniu na pewno. Rajdowa Polska nie jest przyzwyczajona do takich obrazków. Na przestrzeni lat utarło się, że zawodnicy mozolnie zbierają doświadczenie, jeżdżą latami, a nielicznym udaje się zdobyć jakiś tytuł. Marczyk wprowadził do rodzimych rajdów kompletnie nową jakość, która nie była spotykana od lat. W pewnym momencie obserwując duet zespołu KODA Polska Motorsport kibice i obserwatorzy drapali się po głowie i zastanawiali – jak to jest, że im to przychodzi z taką łatwością już w pierwszym sezonie?
Załoga SKODA Polska Motorsport skazana była na sukcesy pomimo faktu, że nikt się ich nie spodziewał tak szybko. Pierwszy z nich? Mistrzostwo Polski w klasyfikacji zespołów producenckich. Oprócz dominacji zespołowej Marczyk i Gospodarczyk zdobyli także trofea indywidualne. Załoga zespołu KODA Polska Motorsport po kapitalnej końcówce sezonu sięgnęła po wicemistrzostwo kraju. Tytuł został przypieczętowany w równej walce z załogami legitymującymi się zdecydowanie większym doświadczeniem. Jakby tego było mało, Mikołaj i Szymon zostali mistrzami Polski w najsilniejszej klasie RSMP. Kategoria druga to przecież samochody R5, a więc wierzchołek czempionatu.
Przypomnijmy – jeśli chodzi o rywalizację w poszczególnych klasach, to uwzględniane są wyłącznie wyniki rajdów, bez zwracania uwagi na Power Stage. Po asfaltowej części sezonu wydawało się, że walka o tytuły jest już zakończona. Marczyk wychowywał się przecież w kartingu, a później startował wyłącznie w rajdach asfaltowych, więc na pierwszy rzut oka imprezy szutrowe nie mogły przynieść happy endu. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że – na szczęście – pozory mylą. „Miko” wsiadł do Fabii R5 w specyfikacji szutrowej i wkrótce okazało się, że na luźnej nawierzchni jest jeszcze lepszy niż na asfalcie. Duet zespołu KODA Polska Motorsport nagle zaczął rozstawiać po kątach wszystkich swoich rywali i wszedł na zwycięską drogę. Podczas kiedy Jakub Brzeziński w dwóch ostatnich rajdach zdobył 16 punktów, Grzegorz Grzyb 40, Mikołaj Marczyk zgromadził ich aż 75. Warto podkreślić, że rywale Mikołaja i Szymona w momencie wejścia w okres szutrów mieli na swoim koncie setki kilometrów po luźnej nawierzchni, rundy mistrzostw świata i Europy, zaś duet polskiego zespołu czeskiego producenta mógł się pochwalić wyłącznie nauką wyniesioną z Rajdu Warmińskie Szutry, który liczył zaledwie 58 kilometrów oesowych.
Już zwycięstwo w Rajdzie Elektreny było sensacją, jak więc nazwać wygraną KODA Polska Motorsport w Rajdzie Polski? Szutrowe rundy miały być wyłącznie miłym pożegnaniem z sezonem, a szybko okazało się, że zostały windą do tytułów wicemistrzów Polski, mistrzów Polski w klasie drugiej a także mistrzów Polski w klasyfikacji zespołów producenckich. Dyrektor KODA Polska, Tomasz Porawski mówił po zakończeniu mazurskiego klasyka, że „Miko” wykonał tegoroczny plan w dwustu, trzystu, może nawet w pięciuset procentach. Jak mogłoby być inaczej, skoro w końcówce sezonu z cichego, mało doświadczonego kierowcy, Marczyk stał się postrachem całej czołówki Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski.
Jeszcze bardziej imponujący jest fakt, że „Miko” i Szymon dokonali tego wciąż ucząc się swojego nowego samochodu. Podczas Rajdu Śląska – a więc w połowie sezonu – kibice zwrócili uwagę na jedną z komend wypowiadanych przez pilota, Szymona Gospodarczyka. Po odległości, stopniu i kierunku zakrętu, zdarzały się komendy kończone słowem „może”. Trapieni ciekawością zapytaliśmy młodego kierowcę o co w tym chodzi? Mikołaj wytłumaczył wtedy, że wciąż nie do końca zna Fabię R5, a słowo „może” ma oznaczać konkretne miejsca, gdzie po ewentualnym wejściu ze zbyt wielką prędkością w zakręt, nie trzeba panicznie ratować sytuacji, bo lekkie opuszczenie trasy nie skończy się niczym złym. Marczyk wprowadził do opisu strefę komfortu, spokoju i pewności, która w wielu miejscach pozwalała mu wchodzić na poziom, którego nie był do końca pewny. Zadziwiające jest to, że kierowca KODA Polska Motorsport wciąż się uczył, zbierał doświadczenie, ale jednocześnie wygrywał. Z pewnością nie byłoby to możliwe, gdyby Miko i Szymon nie zostali otoczeni wyjątkowymi ludźmi, którzy są profesjonalistami w swoim fachu. Nie sposób nie wymienić tu bodaj najbardziej utytułowanego pilota w historii polskich rajdów, Jarka Barana, który przez cały sezon był swego rodzaju mentorem załogi KODA Polska Motorsport. Mistrzowski duet mógł również korzystać z doświadczenia Łukasza Szterlei, który stanowił trzon tzw. załogi szpiegowskiej. Dopełnieniem wszystkiego była niesamowicie zgrana ekipa serwisowa, której koordynatorem był Rafał Cebula przed laty współpracujący m.in. z fabrycznym zespołem Suzuki czy też Robertem Kubicą.
Wygrywane odcinki specjalne, wygrywane rajdy, tytuły mistrzowskie – takich wyników w pierwszym sezonie projektu KODA Polska Motorsport w najśmielszych snach nie spodziewał się chyba nikt. Szybko okazało się, że wybór Mikołaja Marczyka i Szymona Gospodarczyka był strzałem w dziesiątkę. Załoga nie tylko stała się ulubieńcami kibiców, ale do samego końca walczyła o najwyższe pozycje, zajmując również bardzo dobre, piąte miejsce w stawce mistrzostw Europy w Rajdzie Polski. Tak na Mazurach, jak i na Litwie Marczyk potwierdził, że w polskich rajdach dochodzi do pokoleniowej zmiany warty.
Emocje, których dostarczały zwycięstwa Mikołaja Marczyka i Szymona Gospodarczyka to esencja projektu KODA Polska Motorsport realizowanego wspólnie z Volkswagen Financial Services. Przedsięwzięcie ma na celu promocję rajdów w naszym kraju dzięki współpracy z młodymi, obiecującymi talentami.