Zimna krew: szczególnie przydatna w górach
Zimna krew: szczególnie przydatna w górach
Rozmowę zawsze kończy ratownik. Kiedy skorzystanie z telefonu nie jest możliwe, musimy oddelegować kogoś w celu sprowadzenia pomocy (najlepiej z informacjami dotyczącymi wypadku zapisanymi na kartce).
Jan Krzysztof z TOPR przypomina: „O ile to możliwe nigdy nie zostawiajmy osoby poszkodowanej samej. Jeśli nie jesteśmy w stanie do niej podejść, po prostu utrzymujmy z nią kontakt wzrokowy oraz głosowy. Bardzo ważne jest to, aby w trakcie udzielania pomocy samemu nie stać się kolejną ofiarą wypadku”.
Gdy pomoc zostanie wezwana i ujrzymy nadlatujący śmigłowiec, musimy z ziemi poinformować ekipę ratunkową, czy to my wzywaliśmy pomocy. Jeśli tak, należy ustawić się w formie litery Y (od angielskiego yes) z obiema rękami uniesionymi ku górze. Jeśli się tak zdarzy, że zobaczymy nadlatujący śmigłowiec, lecz nie wzywaliśmy pomocy lub jej nie potrzebujemy, należy ustawić się w formie litery N (od angielskiego no) z jedną ręką uniesioną ku górze, a drugą opuszczoną. Nigdy nie pozdrawiajmy machaniem załogi śmigłowca, gdyż może ich to wprowadzić w błąd i opóźnić dotarcie do osób, które rzeczywiście potrzebują pomocy.
Naczelnik TOPR, Jan Krzysztof, apeluje do wszystkich wybierających się w góry. „Jeśli usłyszymy w górach wołanie o pomoc, zobaczymy lub usłyszymy sygnał, to nigdy nie wolno tego bagatelizować. Musimy zlokalizować osobę sygnalizującą i nawiązać z nią kontakt, choćby tylko głosowy, oraz dowiedzieć się jak najwięcej o sytuacji, w jakiej się znajduje. Zdobyte przez nas informacje przekazujemy ratownikowi (dotyczy to także miejsc regularnie patrolowanych przez ratowników, takich jak np. stoki górskie i oznaczone szlaki).”
Zawsze, gdy jesteśmy świadkiem wypadku dziejącego się czy to na drodze, czy w górach, musimy zachować zimną krew oraz pamiętać o kolejnych krokach, jakie należy podjąć, by pomóc poszkodowanym (warto wziąć udział w szkoleniach z udzielania pierwszej pomocy oraz zapamiętać schemat rozmowy z ratownikiem).